Hotelowy
pokój.
Naga kobieta i nagi mężczyzna. Zero miłości, dużo seksu. Tak można
opisać to w jaki sposób przebiegają jej spotkania z włoskim przyjmującym.
Gdzieś w podświadomości ma do siebie żal, że nie powinna tego robić. Przecież
to niemoralne. Każde kolejne pchnięcie to tak jakby przypieczętowanie jej
zdrady, niejednokrotnej zresztą. W domu czeka na nią narzeczony i córka.
Zamiast po treningu wrócić prosto do rodziny, to woli co wieczór w piątek
skręcić w stronę przytulnego hotelu i w jednym z jego pokoi zdradzać ukochanego
mężczyznę, notabene z jego kolegą z reprezentacji. Za każdym razem czuje
dreszcz emocji i strach, że któregoś razu jej się nie uda tego ukryć przed
światem, że jej spotkania z Ivanem wyjdą na jaw, ale te same kwestie powodują,
że seks nabiera smaczku i pikanterii. Zaycev wynosi ją na wyżyny ludzkiej
wytrzymałości. Z trudem tłumi dziki krzyk, gdy Włoch atakuje jej wnętrze, za
każdym razem mocniej i inaczej. W domu nie może na to liczyć. Michał nie ma w
sobie nic z perwersji. Nie szuka dodatkowych udziwnień, nie liczy na ostry
seks. On po prostu podchodzi do tego jak do rozmowy o wakacjach czy planach
kupna nowego samochodu. Bez emocji, bez zbytniego przywiązywania do tego wagi.
Ona tak nie chce. Dla niej seks to jedyne w co jeszcze wierzy. W miłość
przestała za sprawą rozstania dziesięć lat temu. Wtedy kochała na śmierć i
życie, ale została oszukana i zraniona. Dlatego też nie stać jej na stałość w
związku. Łasko zapewnia jej poczucie bezpieczeństwa i gdyby nie to, to pewnie
dawno by się z nim rozstała. Nie potrafi. Teraz z Ivanem jest fajnie. Kolejny
raz robi wszystko, by nie zapomniała o tym wieczorze. Jego język błądzi po
najbardziej erogennym miejscu kobiety, a ona wije się przed nim i z ledwością
powstrzymuje się by nie błagać o więcej. Problem polega na tym, że przygodny
seks to nie jest rozwiązanie na całe życie. Za jakieś 20 minut zabawa się
skończy. Farbowany blondyn założy swoją czarną koszulę w paski i ciemne jeansy,
wyciągając z ich kieszeni złotą obrączkę. Ostatni raz pocałuje namiętnie jej
usta i powie, że jak zwykle była boska. Co zrobi później? Wróci do swojej żony,
która będzie czekać na niego z kolacją. Ona też tak zrobi, bo takie powroty
zapewnia jej Michał. Jest egoistką, ale nie potrafi z tego zrezygnować. Fakt,
że jest z szatynem sprawia, że zachowuje sama przed sobą resztki godności.
Gdyby nie to śmiało mogłaby powiedzieć, że jest dziwką. Może i luksusową, ale
dziwką. Zaycev ma ją na telefonie zapisaną skrótem „Dolce”*. Dla niego jest
słodką dziewczynką, która łaknie jego ciała jak człowiek wody na pustyni.
-Byłaś
boska.- ten sam tekst powtarzany od dwóch miesięcy. Tyle trwa ten romans.
Pierwsze jego symptomy pojawiły się w tedy, gdy Michał zdecydował się na grę w
Polsce. Marta miała do wypełniania kontrakt i była zobligowana do gry w
żeńskiej sekcji Sisley Treviso. Została we Włoszech razem z córką i wreszcie
miała nadzieję, że poświęci się dziecku. Szybko okazało się, że nie potrafi żyć
w samotności. Z pomocą przyszedł Ivan, przyjaciel Łasko z reprezentacji. Raz w
tygodniu pojawiał się u niej i pytał czy może pomóc. Oferował się do typowo
męskich prac domowych, był gotów jechać po większe zakupy do handlowego
centrum. Szatynka uzależniła się od tych spotkań. Z niecierpliwością oczekiwała
na dobrze znany jej samochód, który pojawiał się pod jej oknem najczęściej w
sobotę. Na dobrą sprawę nie miała tu nikogo. Była wielką gwiazdą miejscowego
klubu, ale jej trudny charakter nie pozwalał jej na zawiązanie przyjaźni
chociażby z jedną drużyną koleżanką. Wręcz przeciwnie. Marta podzieliła zespół,
a jej konfliktem z włoską przyjmującą Francescą Piccinini żyło nie tylko
Treviso, ale całe siatkarskiej Włochy. Na dobrą sprawę siatkarka najlepszy
kontakt miała z mężczyznami. Łukasz Kadziewicz od lat jest powiernikiem jej doli
i niedoli, a od niedawna całkiem dobrze dogaduje się z Savanim. Co może
powiedzieć o relacjach z siatkarzem rosyjskiego pochodzenia? Od dnia, w którym
ich spotkanie pierwszy raz skończyło się w sypialni, już nie dzwoni do niego i
nie pyta co ma zrobić, gdy piszczy jej klinowy pasek przy samochodzie. Teraz
dzwoni tylko wtedy, gdy ma pewność, że córki nie ma w domu. Oboje mają
świadomość, że ta sytuacja nie powinna mieć miejsca, ale nie potrafią tego
przerwać.
-Ivan…-
od czasu do czasu pojawiały się wątpliwości, ale przyjmujący potrafił je
skutecznie rozwiać. Siadał zawsze za plecami Marty i przytulał się do jej
nagich pleców. Całował szyję, przyjemnie drażnił sutki. Potrafił sprawić, że po
godzinach wyczerpujących uniesień oboje nabierali ochoty na kolejną porcję
zbliżenia. Wszystko traciło wtedy na znaczeniu. On zapominał, że czeka na niego
żona, której obiecał romantyczną kolację. Tego wieczora było inaczej. Marta nie podjęła tej gry, nie dała w
sobie rozbudzić pożądania. Odwróciła się do Ivana plecami i ze smutkiem w
oczach powiedziała:
-Wracam
do Polski. Od nowego sezonu będę bronić barw polskiego klubu.- dlaczego obojgu
jest przykro? Przecież oboje liczyli się z tym, że przygodny seks się skończy.
Żadne z nich nie brało pod uwagę rozwiązania, by rozstać się ze swoimi
partnerami i związać się na stałe. Im było dobrze ze świadomością, że mogą się
spotkać co jakiś czas i dać upust narastającemu pożądaniu. Nie długo to się
skończy i dlatego jest im przykro.
-Obiecaj
mi, że przed twoim wyjazdem zorganizujemy jakiś wyjazd tylko we dwoje. Ja, ty i
ogromne hotelowe łóżko.-zabolało. Będzie mu brakować tylko wspólnych uniesień,
jej może tu nie być. Mimo wszystko nie wykrzyczała mu, że nie jest dziwką i też
ma jakieś ludzkie uczucia. Skinęła niepewnie głową i wtuliła się w jego
wyrzeźbioną klatkę piersiową. Wzrokiem odnalazła zaręczynowy pierścionek. Przez
chwilę pomyślała o Michale…Winiarskim. Przypomniała sobie jak bolało, gdy ją
zdradził. A dziś ona sama zdradza ukochanego mężczyznę. W głowie pojawia się
też wspomnienie o Łasko, ale w momencie kiedy usta Ivana delikatnie przygryzają
jej sutki, wszystko rozmywa się jak mgła. Pierścionek znika z pola widzenia.
Zamglony wzrok jest skutkiem nieziemskiej rozkoszy, której kolejną porcję
otrzymuje za sprawą Włocha…
~*~
Hotelowa
łazienka.
Kabina prysznicowa świetnie nadaje się do seksualnych uniesień.
Blondwłosa kobieta zapiera się jedną stopą o ściankę prysznicowego brodzika z
nadzieją, że uda jej się w ten sposób w niewielkim stopniu zapanować nad
napierającym na nią ciałem Winiarskiego. Próby kończą się fiaskiem. Jest
całkowicie oddana jego ruchom i pieszczotom. Dzisiejszej nocy jest w stanie
zrobić dla niego wszystko, nawet za cenę tego, że jutro siatkarz nie będzie o
niej pamiętał. Zgarnął ją ze stacji benzynowej. Miał dziś wcześniej wrócić do
domu, by pobyć dłużej z żoną i synkiem. Nie potrafił oprzeć się kusej
spódniczce i wyobraźni, która pozwoliła mu w mgnieniu oka stworzyć scenariusz
na dzisiejszą noc. Zadzwonił do Dagmary i powiedział, że będzie trochę później,
bo ma pomóc Mariuszowi w kupnie prezentu dla żony z okazji imienin. Oczywiście
zdążył się ubezpieczyć i powiedział o wszystkim przyjacielowi, a ten nie robił
mu większych problemów. Już tyle lat daje mu alibi. Nie wiele brakowało, a
przyjaźń by się skończyła. Mariusz nie mógł wybaczyć mu tego, w jaki sposób
potraktował jego bliźniaczą siostrę. On sam do końca nie wiedział dlaczego to
zrobił. Kochał Wlazły i snuł z jej osobą plany na przyszłość, a w pewnym
momencie wolał się zabawić z przypadkową dziewczyną. Dosłownie przypadkową, bo
następnego dnia nie był w stanie przypomnieć sobie nawet jej imienia. Zabawił
się jednego wieczora z kolegami z liceum. Klasowe spotkanie nie zawsze kończy
się w klubie dla dorosłych, ale ich właśnie tam się przeniosło. Alkohol nigdy
mu nie służył, dlatego starał się go unikać. Wtedy coś mu odbiło, nie zważał na
ilość wlaną do przełyku. Chciał zaszpanować i pokazać kumplom ze szkolnych lat,
że każda może być jego. Jedna była i to dosłownie. Na kilka chwil zawładnął
ciałem dziewczyny. Wszystko pewnie skończyłoby się pomyślnie gdyby nie fakt, że
w tym samym klubie pojawił się też Mariusz na kawalerskim wieczorze kuzyna. Mógł
mówić o dużym pechu, bo akurat gdy nowa znajoma doprowadzała go do ekstazy,
drzwi łazienkowej kabiny otworzył szatyn. Wymierzony mu wtedy policzek nie
zabolał. Mariusz wybiegł z łazienki, a Winiarski zaraz za nim. Na parkingu
przed klubem zobaczył, że wściekły Wlazły wsiadła do samochodu i z piskiem opon
rusza sprzed klubu. On nie mógł wsiąść do swojego auta, ponieważ wypił kilka
drinków. Wsiadł do stojącej na poboczu taksówki i poprosił, by jechała cały
czas za srebrną Toyotą. Taksówkarz raz po raz mówił, że nie widzi już tego
samochodu w zasięgu swojego wzroku, ale Michał kazał jechać dalej. Dojechali do
miejsca, w którym samochód Mariusza leżał w rowie na dachu, a Mariusz kilka
metrów dalej…
Padał deszcz. Samochód jadący z naprzeciwka zatrzymał się i
mówił, że trzeba zadzwonić na pogotowie. Zebrała się grupa ludzi i każdy mówił
do siebie, że nie ma szans na to, by kierowca samochodu uszedł z życiem z tego
wypadku. A Mariusz żył. Jego głowa spoczywała w ramionach Michała, a
zakrwawioną twarz obmywały łzy bruneta. Płakał cichutku, ocierając jego czoło.
Gapi nie mieli litości mówiąc, że to wina Mariusza. Jechał szybko, wyprzedzał
wszystkie samochody jak leci i do tego jeszcze nie zapiął pasów. Gdyby miał je
na sobie, być może nie wyleciał by przez przednią szybę samochodu. Kawałki
szkła rozcięły jego skroń, czoło i lewy policzek. Tylko Michał wiedział, że ten
wypadek to jego wina. To jego zachowanie doprowadziło go do takiego stanu, że
wsiadł do samochodu, nie zapiął pasów i jechał jak wariat. Kiedy przyjechała
karetka, Michała zabrano na bok i pytano czy on brał udział w wypadku. Był w
szoku, cały czas powtarzał tylko, że trzeba ratować Mariusza, bo on nie może
umrzeć. Przetransportowano go do bydgoskiego szpitala, a Winiarski pojechał
razem z nimi. Trzymał Mariusza za rękę i
płakał cicho. Już na miejscu zadzwonił do Marty i powiedział co się stało.
Razem z rodzicami przyjechała do stolicy województwa kujawsko - pomorskiego
kilka minut po 3 w nocy. On wtedy oddalił się i wyszedł na zewnątrz. Nie płakał
cicho. Z jego gardła wydobył się potężny krzyk. Wpadł w jakiś szał, z całej
siły kopał w stojący przy chodniku betonowy kosz. Nie zauważył nawet, gdy
podeszła do niego Marta. Płakała. Chciała się do niego przytulić, ale on
odtrącił ją. Nie chciał, by ktokolwiek teraz go pocieszał i mówił, że wszystko
będzie dobrze. Szatynka nie dawała za wygraną i chciała wtulić się w plecy
Michała, ale ten odwrócił się do niej ze złością.
-To moja wina! To przeze mnie
twój brat teraz leże w tym szpitalu i walczy o życie.
-Misiek uspokój się, to nie jest
twoja wina. To był wypadek…
-Ty nic nie wierz! Wiesz
dlaczego on wsiadł do tego samochodu?! Bo zobaczył mnie w klubie z inną
kobietą! Marta ja cię zdradziłem, on to widział! Zawsze byłaś dla niego
najważniejsza i nie mógł znieść tego, że tak mogłem cię skrzywdzić. Nadal
uważasz, że to nie moja wina?!- wyrzuty sumienia sprawiły, że bez ogródek
przyznał się do tego, co zrobił. Jego słowa zabolały Martę. Teraz to on chciał
ją przytulić, ale nie było mu to dane. W chwili gdy mogą stracić ukochanego
brata i przyjaciela, tracą siebie. Po latach miłości, która zapowiadała się
obiecująco i pozwalała myśleć o świetlanej przyszłości, jeden błąd przekreślił
wszystko.
-Ej
kotek co jest?- tleniona blondyna zauważa, że ruchy bioder Winiarskiego
osłabły, a jego myśli znajdowały się zupełnie gdzie indziej. Od tamtej pory,
kiedy Marta wykrzyczała mu, że go nienawidzi i nie chce znać, stał się innym
człowiekiem. Miał chwile, gdy próbował wrócić na wcześniej obraną drogę, ale
najczęściej wszystko kończyło się fiaskiem. Jedną z takich chwil, była
znajomość z Dagmarą i późniejszy ślub. Nigdy by się na niego nie zdecydował
gdyby nie fakt, że dziewczyna zaszła w ciążę. Czuł na sobie presję rodziców. Za
plecami wszyscy szeptali, że w takiej sytuacji powinien pomyśleć o
zalegalizowaniu ich związku. Uległ i dzień dnia tego żałuje. Nie dlatego, że
Dagmara okazała się złą żoną. Brunetka jest aniołem na którego nie zasłużył.
Dba o niego i sprawia, że po ciężkich i długich wyjazdach ich dom to miejsce, w
którym najlepiej regeneruje siły i wraca do dyspozycji. Nie odpłaca jej pięknym
za nadobne. Notoryczne zdrady i wymigiwanie się od domowych obowiązków to
zapłata, jaką Dagmara dostaje za strzeżenie domowego ogniska.
-Przepraszam,
ale chyba dziś nic z tego nie będzie. Odezwę się…- wychodzi z łazienki,
lokalizując po drodze ciuchy. Lidka nie jest zła. Najwyraźniej rozumie, że
każdy może mieć słabszy dzień. Ma pewność, że Winiarski jeszcze do niej wróci.
Bo na pewno wróci. Na razie pojedzie do domu i będzie starał się być wzorowym
mężem i ojcem. Miną trzy, może cztery dni i na telefonie blondynki wyświetli
się SMS od niego z prośbą o rychłe spotkanie. Wtedy już nie będzie mowy o braku
dyspozycji. Wtedy brunet pokaże, że zaspokajanie najskrytszych fantazji kobiet jest
jego powołaniem. Za kierownicą terenowego samochodu zastanawiał się jaki
obrazek zostanie w domu. Czy Oliwier będzie już spał? Czy Dagmara będzie już w
sypialni czy może jeszcze ma na głowie jakieś obowiązki? Wolałby, by już oboje
spali. Nie musiałby patrzeć w ich oczy i kłamać, że zakupy z Mariuszem nie
należą do najłatwiejszych i dlatego się przeciągnęły. Włączył radio, trafiając
akurat na sportowy serwis informacyjny. Zwiększył głośność, gdy redaktor
wypowiedział nazwisko Wlazły.
Wiadomość z ostatniej chwili!
Marta Wlazły, czołowa siatkarka polskiej reprezentacji i jedna z najlepszych
zawodniczek na świecie, ma być gwiazdą zespołu, powstającego obok męskiej
sekcji Skry Bełchatów. Jak udało się ustalić naszemu radiu Marta Wlazły ma być
kapitanem zespołu i rozpocząć z animuszem wejście do najwyższej klasy
siatkarskich rozgrywek. Podobno też życiowy partner siatkarki zamierza
przedłużyć kontrakt ze śląską drużyną Jastrzębskiego Węgla.
Zacisnął
mocniej dłonie na kierownicy. Nie wierzył, że wraca do Polski. Wraca
najprawdopodobniej na stałe…
~*~
To może być najbardziej popie*rdolona historią jaką uda mi się napisać. To, co powyżej, to taki mały wstęp do niej. Nie zaczynam tego na dobre. Muszę skończyć chociażby jedno z opowiadań, które prowadzę obecnie. Wy za to będziecie miały więcej czasu na to by się zastanowić czy w ogóle chcecie brnąć ze mną w to dalej. Zachęcam do zapoznania się z bohaterami.
Liczę na opinie odnośnie tego początku.
A no i chyba najważniejsze. Postanowiłam to opowiadanie zadedykować już na początku, bo kto wie czy doczekam końca:
*Martitta: za to, że miałam dzięki Tobie możliwość zapoznania się z Twoimi opowiadaniami na gadu-gadu, bo wysyłałaś mi sukcesywnie kolejne części. Za to Kruszynkę i Zbycha w twoim opowiadaniu i za rozmowy sprzyjające poprawie humoru. Pamiętaj, że Marta ma tylko twoje imię z sentymentu i w żaden sposób nie będę Cię z nią utożsamiać :D
*Melody: za wszystko i jeszcze więcej. Przede wszystkim za piękne nagłówki i to cudeńko powyżej, za wsparcie i za profesjonalizm, którym raczysz mnie każdego dnia. Za pielęgnowanie we mnie uczucia do Kadzia, którego tak mało teraz w sieci. Za Zbyszka na niepoukładanych, za Kaśkę i Alka i za Jurę. I za to, że dzięki Tobie rozwijam w sobie talent szpiegowski( by nie nazwać go plotkarskim), racząc cię co jakiś czas o nowinkami zza kulis :) Kocham Cię Melodyśku :*
*Czytelniczka: za coś innego w tym świecie, za realizm z najwyższej półki :)
*Tea: za Bąka, którego kocham w każdym Twoim wydaniu :)
*Shelby: za uzależniające opowiadanie o Zbyszku i Bartku i za wojnę Zbycha i Winiara o Sabinę. Za nasze rozmowy, za wsparcie i za obecność. Wiem, że jest Ci ciężko i dlatego jeszcze bardziej doceniam to, że starasz się znaleźć dla mnie czas. Jesteś wielka!
To opowiadanie miało być ostatnim napisanym przeze mnie i kto wie czy nim nie będzie, dlatego już teraz przyszedł czas na podziękowania dla osób, które są dla mnie wyjątkowe i ważne, bo w pewien sposób każda z nich kształtowała i kształtuje mnie jako bloggerkę.
Oddałam dziś honorowo krew i stąd to biadolenie. Idę i już nie smęcę.