niedziela, 5 stycznia 2014

#1

##Choćbyśmy nie wiem, jak bardzo sobie dokuczali, 
Gdy przyjdzie niebezpieczeństwo jedno drugiego nie pozwoli skrzywdzić.
Dokuczać możemy sobie wzajemnie, ale inni nie mogą,
Bo nie kochają nas tak jak my siebie nawzajem...
I w tym tkwi nasza siła##

Wysoka szpilka i 189 centymetrów to nie jest najlepsze połączenie, ale od czasu do czasu Marta również chce poczuć się zmysłowo i kobieco. O 12 ma wstawić się w siedzibie klubu, by podpisać stosowne dokumenty i zobaczyć jaki zespół udało się skompletować Konradowi Piechockiemu. Letnie majowe słońce oświetla jej twarz. Naciągnięte na oczy okulary chronią przed jego nachalnymi promieniami. Maszerowała bełchatowskim chodnikiem ulicy Dąbrowskiego, zwracając na siebie uwagę przechodniów. Jest tu znana, ale nie dlatego, że jest siostrą Mariusza Wlazłego. Ona jest znana ze względu za swoje osiągnięcia w siatkówce. Medalistka ME z Chorwacji, zdobywczyni scudetto, pucharu Włoch i Ligi Mistrzyń. Na swoim koncie ma wiele nagród indywidualnych, a wśród nich wyróżnienie w postaci wzięcia w poczet 10 największych gwiazd światowej siatkówki ostatniej dekady.
-Można prosić o autograf?- tak wygląda jej życie od 10 lat. Nie stroni od kibiców bo wychodzi z założenia, że bez nich cała ta gra i kariera nie byłaby taka sama. Ona uwielbia wychodzić przy pełnej publiczności na boisko i sprawiać radość kibicom udanymi akcjami. Największą dumę odczuwa wtedy, gdy przywdziewa biało- czerwone barwy i śpiewając Mazurka Dąbrowskiego, reprezentuję ojczyzną na arenie międzynarodowej. Siatkówka klubowa nie daje aż takiego zastrzyku adrenaliny, chociaż zawsze Marta daje z siebie wszystko i żaden klub w którym grała, nie mógł być niezadowolony z jej usług.
-Jasne.- podpisuje kilka nadstawionych kartek i pozuje do zdjęć. Nie wymusza uśmiechu, bo wie jakie dla kibiców to ważne, że mogą zamienić z nią kilka słów czy zdobyć podpis. Nigdy nie uważała i nadal nie uważa się za kogoś ponad innych. Ktoś chce zrobić sobie z nią zdjęcie, ale i ona ma swoje autorytety.  Zostawiając grupę kibiców za swoimi plecami, weszła do hali „Energia” i wzrokiem omiotła hol. Mariusz mówił, że był remont i pozmieniały się trochę siedziby poszczególnych gabinetów. Ją interesowała tabliczka na drzwiach z napisem „Konrad Piechocki, prezes klubu”. Pamięta go jeszcze z czasów podstawówki, gdy uczył ją wychowania fizycznego i prawie siłą zmusił do tego, by rozpoczęła naukę w Spale. Liczył na to, że pociągnie za sobą brata. Nie pomylił się, bo oboje są absolwentami spalskiego SMS-u.
-Nareszcie! Witam na pokładzie!- ściska serdecznie wyciągniętą dłoń Konrada i siada na fotelu. Po prawej stronie widzi teczkę ze swoim nazwiskiem, a obok niej umowę, którą ma dziś podpisać. Nie musi sprawdzać czy wysokość kontraktu się zgadza bo wie, że Piechocki by jej nie oszukał. Wyciąga z torby wieczne pióro i wykonuje zamaszysty podpis w wyznaczonym miejscu. Piechocki zaraz po tym kładzie na biurku żółtą koszulkę, w której będzie teraz występować. Przerobiła już pełną gamę barw, a skończy w żółto-czarnym trykocie. Założyła sobie, że to będzie jej ostatnia przystań przed zakończeniem kariery. W tym roku zamierzała powiesić buty na kołku w reprezentacyjnej szatni. Nie czuła się już na siłach, by pomagać kadrze, ponieważ wcześniej dawała z siebie wszystko. Niektórzy zarzucili jej, że zrezygnowała przed ważnym turniejem kwalifikacyjnym do Igrzysk Olimpijskich, ale nie zwykła się takimi opiniami przejmować. Już nie musi nikomu niczego udowadniać, bo za jej umiejętnościami idą sukcesy i wyróżnienia indywidualne.
-Mariusz się pewnie ucieszy, że będzie miał swoją siostrę u boku.- czy się ucieszy? Nie mogła być tego pewna. W oczach innych uchodzili za wzorowe rodzeństwo, które się szanuje i jest gotowe skoczyć za sobą w ogień. Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna.
-Pewnie tak. Jeśli to wszystko to pozwolisz, że będę się zbierać, bo mam dziś jeszcze do załatwienia kilka spraw. Jest sporo zamieszania z tą przeprowadzką, a do tego jeszcze nie mogę liczyć na Michała, bo on jest w Bułgarii teraz…- kwalifikuje się do Igrzysk Olimpijskich. Kiedyś rozmawiali, że fajnie byłoby pojechać do Londynu wspólnie, ale Marta odpuściła. Chciała powoli zacząć przyzwyczajać się do świadomości, że siatkówka przestanie wyznaczać cykl jej życia i pojawią się obowiązki związane z rodziną. Rodzina to nie jest jej mocna strona. Nie może powiedzieć o sobie, że jest dobrą matką i narzeczoną. O ile matką stara się być, o tyle jako narzeczona zawiodła na całej myśli. Jej zdrady, których dopuszczała się razem z Zaycevem, ale też i innymi mężczyznami. Oscylowała w gronie przyjaciół Łasko. Do niego wracała po upojnych nocach z innymi, patrzyła w oczy i udawała, że wszystko jest w porządku. Teraz niby wszystko jest w porządku, a ona jest na najlepszej drodze, by zmienić swoje postępowanie. Jest daleko od Ivana. Jasno dał jej do zrozumienia, że Ash jest dla niego ważna i nie zamierza z niej rezygnować, bo jej obecność daje mu poczucie bezpieczeństwa, nie jest na chwilę, a na całe życie. Po takich słowach uświadomiła sobie, że była dla niego dziwką. Może nie taką z definicji, ale jednak. Łagodniej zabrzmi opcja „pani do towarzystwa”, ale znaczenie w sumie to samo…
Z Bełchatowa pojechała do Wielunia. Rodzinne miasto przywitało ją okropną pogodą, z lejącym z nieba deszczem i silnym wiatrem. Miała się pokazać mamie i jechać do domu, który razem z Michałem budowała w małym miasteczku na obrzeżach województwa łódzkiego. Pani Krystyna Wlazły stała pod parasolką na schodach do ich niewykończonego domu, pobudowanego w sąsiedztwie posiadłości jej bliźniaczego brata. Oboje wiedzieli, że mieszkanie po sąsiedzku nie jest najlepszym rozwiązaniem, ale ich partnerzy uznali, że to fantastyczne sprawa. Paulina nie wiedziała, że szatynka nie jest taka krystaliczna jak jej się wydaje, a już na pewno pojęcia nie miał o tym Łasko. Szatyn jest zapatrzono w nią i w ich córkę jak w obrazek. Kocha je obie miłością bezgraniczną i jest gotów zrobić wszystko, byle tylko obie były szczęśliwe.
-Córeczko!- radosny głos mamy rozbrzmiewa w jej uszach przyjemnym dźwiękiem. Jest szczęśliwa, że będzie mieszkać blisko rodziców. Z Wielunia wyjechała jako 16 latka, która miała podjąć naukę w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Spale. Zaraz po maturze wyjechała do Włoch i na dobre wraca dopiero teraz. Z bagażem doświadczeń, z milionem popełnionych błędów, ale i radosnych wspomnieć. Tam przecież urodziła się Elena. Pierwsze spacery po Treviso, pierwsze wspólne wypady z małą za miasto i te chwilowe przypływy uczucia, że cały świat leży u jej stóp, że wreszcie odnalazła swoje szczęście po rozstaniu z Winiarskim. Niestety przychodziły też chwile zwątpienia, razem z próbami nabrania wiatru w żagle. Taką odskocznią stały się dla niej spotkania z Zaycevem. Na początku podobało jej się to, że nie ma między nimi niepotrzebnych rozmów i złudnych nadziei. Sama dała się złapać we własną sieć. Nie zakochała się we Włochu, ale uzależniła od jego osoby. Mógł być jej tylko na kilka godzin w tygodniu, ale ważne, że był. Teraz już go nie będzie. Teraz będzie szczęśliwa rodzina razem z Miszą i „Lenką”. Mała pójdzie do szkoły w Bełchatowie, Łasko będzie grał w Jastrzębiu, a ona w Bełchatowie. Będą w rozjazdach, ale będą razem. Z dala od ponętnych spojrzeń Zayceva i zaginającej parol na Michała Piccinini. Paradoks tkwi w tym, że obawiając się romansu narzeczonego, Marta sama zaczęła zdradzać. Problem tkwi w tym, że Łasko do zdrady nie jest zdolny, a ona nie mogła tego przerwać.
-Tak się cieszę, że będę miała was już przy sobie. Mam nadzieję, że z Mariuszkiem naprawicie swoje relacje i będzie tak jak dawniej?- a jak było dawniej? Tak jak powinno być w bliźniaczym rodzeństwie. Byli gotowi wskoczyć za sobą w ogień. Kiedy to się zepsuło? Zaraz po tym jak na jaw wyszła zdrada Winiarskiego. Stała się nerwowa i niedostępna, a on nie potrafił do niej dotrzeć. Wyjazd do Włoch sprawił, że Marta oderwała się od polskiej rzeczywistości i nie chętnie do niej wracała. Nie kontaktowała się z rodziną zbyt często, nie korzystała z możliwości przyjazdów do ojczyzny. Nawet o ciąży najbliższą rodzinę poinformowała jako ostatnią. Mariusz miał i pewnie nadal ma o to do niej żal, choć nie mówi tego otwarcie.
-Nie martw się na zapas. Jestem pewna, że wyjaśnimy sobie wszystko z Mariuszem i będzie dobrze. Powiedz lepiej co z tą ekipą remontową. Chciałabym to załatwić jeszcze przed wizytą Miszy tutaj.- oboje założyli, że po szczęśliwych dla niego kwalifikacjach do Igrzysk, wykorzysta kilka dni wolnego na przyjazd do Polski i uporządkowaniu spraw związanych z budową domu. Z opowieści pani Krysi rękę na pulsie w tej sprawie trzyma Mariusz i to on pilnuje, by wszystko zostało zrealizowane zgodnie z wytycznymi planu oraz Marty i Michała. Na wzmiankę o wydatnej pomocy brata, na twarzy Wlazły zagościł delikatny uśmiech. Przypomniała sobie lata, w których wzajemnie kryli się przed rodzicami i pomagali sobie na każdym kroku.
-O wilku mowa.- Marta odwróciła się i na podjeździe dostrzegła samochód brata. Mariusz wysiadł ze swojego Audi Q5 i wysadził z fotelika Arka. Słodki blondynek rzucił się w szaleńczą pogoń w kierunku Marty. Dawno niewidziana ciocia nie była dla niego powodem obaw czy zawstydzenia się. Całą siłą swojego ciała dopadł do Wlazły, a ona porwała go w ramiona i mocno przytuliła. Ostatni raz w Wieluniu była właśnie z okazji jego pierwszych urodzin, bo jako chrzestnej nie wypadało jej nie przyjechać. Od tamtego czasu jej wizyty w Polsce związane były tylko i wyłącznie z reprezentacją i grą Łasko w Jastrzębskim Węglu.
-Przywiozłaś mi coś z Włoch ciociu?- jego bezpośrednie pytanie o upominki sprawiło, że na twarzach Marty, Mariusza i pani Krystyny zagościły szerokie uśmiechy.
-Pewnie, że coś ci przywiozłam.- ucałowała jego czoło i oddała Arka mamie. Wlazły seniorka zabrała wnuka i zniknęła z nim za murami domu Marty, by dać swoim dzieciom czas i możliwość na powitanie po latach.
-Cześć piękny.- tak witała go kiedyś, gdy wracał pierwszy z turniejów czy wyjazdów związanych z siatkówką. Nie wiedziała czy może się do niego przytulić, więc wyciągnęła w jego kierunku rękę. To Mariusz wykonał zdecydowanie odważniejszy gest, by przylgnął do niej całym ciałem, chłonąc jej obecność jak gąbka. W oczach szatynki zalśniły łzy, które z upływem czasu spływały rzęsiście po jej policzkach.
-Wiesz, że mam do ciebie cholerny żal o to, że zerwałaś ze mną kontakt i zachowywałaś się tak, jakbym przestał dla ciebie istnieć?- odsunął się od niej, dostrzegając łzy na jej twarzy. Skruszona kiwnęła głową.
-Mimo wszystko i tak jestem szczęśliwy, że już na stałe wróciłaś do Polski i będziemy robić wszystko, by nadrobić stracony czas. Witaj w domu aniołku!- w jego policzkach pojawiły się charakterystyczny podczas uśmiechu dołeczki. Otarł łzy z jej twarzy i znów mocno do siebie przytulił. Tak bardzo brakowało mu obecności siostry w jego życiu. Ostatnio więcej widział i słyszał w telewizji niż na żywo, ale to się miało teraz zmienić.
-Nie będziesz zły za to, że będziemy sąsiadami?
-No co ty. Wtedy powiedziałem to w złości, ale wcale tak nie myślę. To zajebista sprawa, że będziemy mieszkać obok siebie. Marta muszę ci powiedzieć coś na starcie, byś nie myślała, że robię coś przeciwko tobie…- zabrzmiało groźnie. Oboje weszli do budowanego domu, by uchronić się przed coraz mocniej padającym deszczem.
-Czy ma to coś wspólnego z Winiarskim?- to już nie jest Misiek, Michaś czy Winiar. Dla niej jest to już tylko Winiarski.
-Tak. Bo my nadal jesteśmy przyjaciółmi. Mama mi powiedziała jak on się o mnie martwił, gdy miałem ten wypadek. Nie chciałem go znać, ale szybko doszedłem do wniosku, że jest dla mnie jak brat i nie mogę tak łatwo z niego zrezygnować, mimo że skrzywdził moją ukochaną siostrzyczkę.- nie ma o to do niego żalu. Nawet bez jego słów wiedziała, że Mariusz wybaczył wszystko brunetowi. Cieszyła się mimo wszystkiego z takiego obrotu sprawy, bo jej brat odkąd pamięta miał problemy z nawiązywaniem nowych znajomości przez swoją nieufność i trochę inne spojrzenie na świat. Michał go polubił, Michał go zrozumiał, Michał go pokochał jak brata.

-Cieszę się. Naprawdę się cieszę i zupełnie mi to nie przeszkadza. Wiesz dobrze, że twoje szczęście jest dla mnie ważne. Chyba trochę dorosłam braciszku. Dorosłam na miarę bycia matką, wkrótce żoną, ale również córką i siostrą.- kolejny raz w przeciągu niewielkiej ilości czasu utonęła w objęciach brata. Z jej oczu popłynęły łzy. Może i dorosła, może i nie chce popełniać błędów, ale tych, które ma już na swoim koncie, nie da się przeskoczyć i nie da się o nich zapomnieć. 




~*~
A tak sobie pomyślałam, że nasze dziewczyny się kwalifikują do Mistrzostw Świata, a to opowiadanie ma coś wspólnego po części z żeńską siatkówką, więc dodaję 1. tutaj i liczę na Waszą obecność.