wtorek, 29 października 2013

Prolog

Hotelowy pokój.
Naga kobieta i nagi mężczyzna. Zero miłości, dużo seksu. Tak można opisać to w jaki sposób przebiegają jej spotkania z włoskim przyjmującym. Gdzieś w podświadomości ma do siebie żal, że nie powinna tego robić. Przecież to niemoralne. Każde kolejne pchnięcie to tak jakby przypieczętowanie jej zdrady, niejednokrotnej zresztą. W domu czeka na nią narzeczony i córka. Zamiast po treningu wrócić prosto do rodziny, to woli co wieczór w piątek skręcić w stronę przytulnego hotelu i w jednym z jego pokoi zdradzać ukochanego mężczyznę, notabene z jego kolegą z reprezentacji. Za każdym razem czuje dreszcz emocji i strach, że któregoś razu jej się nie uda tego ukryć przed światem, że jej spotkania z Ivanem wyjdą na jaw, ale te same kwestie powodują, że seks nabiera smaczku i pikanterii. Zaycev wynosi ją na wyżyny ludzkiej wytrzymałości. Z trudem tłumi dziki krzyk, gdy Włoch atakuje jej wnętrze, za każdym razem mocniej i inaczej. W domu nie może na to liczyć. Michał nie ma w sobie nic z perwersji. Nie szuka dodatkowych udziwnień, nie liczy na ostry seks. On po prostu podchodzi do tego jak do rozmowy o wakacjach czy planach kupna nowego samochodu. Bez emocji, bez zbytniego przywiązywania do tego wagi. Ona tak nie chce. Dla niej seks to jedyne w co jeszcze wierzy. W miłość przestała za sprawą rozstania dziesięć lat temu. Wtedy kochała na śmierć i życie, ale została oszukana i zraniona. Dlatego też nie stać jej na stałość w związku. Łasko zapewnia jej poczucie bezpieczeństwa i gdyby nie to, to pewnie dawno by się z nim rozstała. Nie potrafi. Teraz z Ivanem jest fajnie. Kolejny raz robi wszystko, by nie zapomniała o tym wieczorze. Jego język błądzi po najbardziej erogennym miejscu kobiety, a ona wije się przed nim i z ledwością powstrzymuje się by nie błagać o więcej. Problem polega na tym, że przygodny seks to nie jest rozwiązanie na całe życie. Za jakieś 20 minut zabawa się skończy. Farbowany blondyn założy swoją czarną koszulę w paski i ciemne jeansy, wyciągając z ich kieszeni złotą obrączkę. Ostatni raz pocałuje namiętnie jej usta i powie, że jak zwykle była boska. Co zrobi później? Wróci do swojej żony, która będzie czekać na niego z kolacją. Ona też tak zrobi, bo takie powroty zapewnia jej Michał. Jest egoistką, ale nie potrafi z tego zrezygnować. Fakt, że jest z szatynem sprawia, że zachowuje sama przed sobą resztki godności. Gdyby nie to śmiało mogłaby powiedzieć, że jest dziwką. Może i luksusową, ale dziwką. Zaycev ma ją na telefonie zapisaną skrótem „Dolce”*. Dla niego jest słodką dziewczynką, która łaknie jego ciała jak człowiek wody na pustyni.
-Byłaś boska.- ten sam tekst powtarzany od dwóch miesięcy. Tyle trwa ten romans. Pierwsze jego symptomy pojawiły się w tedy, gdy Michał zdecydował się na grę w Polsce. Marta miała do wypełniania kontrakt i była zobligowana do gry w żeńskiej sekcji Sisley Treviso. Została we Włoszech razem z córką i wreszcie miała nadzieję, że poświęci się dziecku. Szybko okazało się, że nie potrafi żyć w samotności. Z pomocą przyszedł Ivan, przyjaciel Łasko z reprezentacji. Raz w tygodniu pojawiał się u niej i pytał czy może pomóc. Oferował się do typowo męskich prac domowych, był gotów jechać po większe zakupy do handlowego centrum. Szatynka uzależniła się od tych spotkań. Z niecierpliwością oczekiwała na dobrze znany jej samochód, który pojawiał się pod jej oknem najczęściej w sobotę. Na dobrą sprawę nie miała tu nikogo. Była wielką gwiazdą miejscowego klubu, ale jej trudny charakter nie pozwalał jej na zawiązanie przyjaźni chociażby z jedną drużyną koleżanką. Wręcz przeciwnie. Marta podzieliła zespół, a jej konfliktem z włoską przyjmującą Francescą Piccinini żyło nie tylko Treviso, ale całe siatkarskiej Włochy. Na dobrą sprawę siatkarka najlepszy kontakt miała z mężczyznami. Łukasz Kadziewicz od lat jest powiernikiem jej doli i niedoli, a od niedawna całkiem dobrze dogaduje się z Savanim. Co może powiedzieć o relacjach z siatkarzem rosyjskiego pochodzenia? Od dnia, w którym ich spotkanie pierwszy raz skończyło się w sypialni, już nie dzwoni do niego i nie pyta co ma zrobić, gdy piszczy jej klinowy pasek przy samochodzie. Teraz dzwoni tylko wtedy, gdy ma pewność, że córki nie ma w domu. Oboje mają świadomość, że ta sytuacja nie powinna mieć miejsca, ale nie potrafią tego przerwać.
-Ivan…- od czasu do czasu pojawiały się wątpliwości, ale przyjmujący potrafił je skutecznie rozwiać. Siadał zawsze za plecami Marty i przytulał się do jej nagich pleców. Całował szyję, przyjemnie drażnił sutki. Potrafił sprawić, że po godzinach wyczerpujących uniesień oboje nabierali ochoty na kolejną porcję zbliżenia. Wszystko traciło wtedy na znaczeniu. On zapominał, że czeka na niego żona, której obiecał romantyczną kolację. Tego wieczora było inaczej. Marta nie podjęła tej gry, nie dała w sobie rozbudzić pożądania. Odwróciła się do Ivana plecami i ze smutkiem w oczach powiedziała:
-Wracam do Polski. Od nowego sezonu będę bronić barw polskiego klubu.- dlaczego obojgu jest przykro? Przecież oboje liczyli się z tym, że przygodny seks się skończy. Żadne z nich nie brało pod uwagę rozwiązania, by rozstać się ze swoimi partnerami i związać się na stałe. Im było dobrze ze świadomością, że mogą się spotkać co jakiś czas i dać upust narastającemu pożądaniu. Nie długo to się skończy i dlatego jest im przykro.
-Obiecaj mi, że przed twoim wyjazdem zorganizujemy jakiś wyjazd tylko we dwoje. Ja, ty i ogromne hotelowe łóżko.-zabolało. Będzie mu brakować tylko wspólnych uniesień, jej może tu nie być. Mimo wszystko nie wykrzyczała mu, że nie jest dziwką i też ma jakieś ludzkie uczucia. Skinęła niepewnie głową i wtuliła się w jego wyrzeźbioną klatkę piersiową. Wzrokiem odnalazła zaręczynowy pierścionek. Przez chwilę pomyślała o Michale…Winiarskim. Przypomniała sobie jak bolało, gdy ją zdradził. A dziś ona sama zdradza ukochanego mężczyznę. W głowie pojawia się też wspomnienie o Łasko, ale w momencie kiedy usta Ivana delikatnie przygryzają jej sutki, wszystko rozmywa się jak mgła. Pierścionek znika z pola widzenia. Zamglony wzrok jest skutkiem nieziemskiej rozkoszy, której kolejną porcję otrzymuje za sprawą Włocha…
~*~
Hotelowa łazienka.
 Kabina prysznicowa świetnie nadaje się do seksualnych uniesień. Blondwłosa kobieta zapiera się jedną stopą o ściankę prysznicowego brodzika z nadzieją, że uda jej się w ten sposób w niewielkim stopniu zapanować nad napierającym na nią ciałem Winiarskiego. Próby kończą się fiaskiem. Jest całkowicie oddana jego ruchom i pieszczotom. Dzisiejszej nocy jest w stanie zrobić dla niego wszystko, nawet za cenę tego, że jutro siatkarz nie będzie o niej pamiętał. Zgarnął ją ze stacji benzynowej. Miał dziś wcześniej wrócić do domu, by pobyć dłużej z żoną i synkiem. Nie potrafił oprzeć się kusej spódniczce i wyobraźni, która pozwoliła mu w mgnieniu oka stworzyć scenariusz na dzisiejszą noc. Zadzwonił do Dagmary i powiedział, że będzie trochę później, bo ma pomóc Mariuszowi w kupnie prezentu dla żony z okazji imienin. Oczywiście zdążył się ubezpieczyć i powiedział o wszystkim przyjacielowi, a ten nie robił mu większych problemów. Już tyle lat daje mu alibi. Nie wiele brakowało, a przyjaźń by się skończyła. Mariusz nie mógł wybaczyć mu tego, w jaki sposób potraktował jego bliźniaczą siostrę. On sam do końca nie wiedział dlaczego to zrobił. Kochał Wlazły i snuł z jej osobą plany na przyszłość, a w pewnym momencie wolał się zabawić z przypadkową dziewczyną. Dosłownie przypadkową, bo następnego dnia nie był w stanie przypomnieć sobie nawet jej imienia. Zabawił się jednego wieczora z kolegami z liceum. Klasowe spotkanie nie zawsze kończy się w klubie dla dorosłych, ale ich właśnie tam się przeniosło. Alkohol nigdy mu nie służył, dlatego starał się go unikać. Wtedy coś mu odbiło, nie zważał na ilość wlaną do przełyku. Chciał zaszpanować i pokazać kumplom ze szkolnych lat, że każda może być jego. Jedna była i to dosłownie. Na kilka chwil zawładnął ciałem dziewczyny. Wszystko pewnie skończyłoby się pomyślnie gdyby nie fakt, że w tym samym klubie pojawił się też Mariusz na kawalerskim wieczorze kuzyna. Mógł mówić o dużym pechu, bo akurat gdy nowa znajoma doprowadzała go do ekstazy, drzwi łazienkowej kabiny otworzył szatyn. Wymierzony mu wtedy policzek nie zabolał. Mariusz wybiegł z łazienki, a Winiarski zaraz za nim. Na parkingu przed klubem zobaczył, że wściekły Wlazły wsiadła do samochodu i z piskiem opon rusza sprzed klubu. On nie mógł wsiąść do swojego auta, ponieważ wypił kilka drinków. Wsiadł do stojącej na poboczu taksówki i poprosił, by jechała cały czas za srebrną Toyotą. Taksówkarz raz po raz mówił, że nie widzi już tego samochodu w zasięgu swojego wzroku, ale Michał kazał jechać dalej. Dojechali do miejsca, w którym samochód Mariusza leżał w rowie na dachu, a Mariusz kilka metrów dalej…

Padał deszcz.  Samochód jadący z naprzeciwka zatrzymał się i mówił, że trzeba zadzwonić na pogotowie. Zebrała się grupa ludzi i każdy mówił do siebie, że nie ma szans na to, by kierowca samochodu uszedł z życiem z tego wypadku. A Mariusz żył. Jego głowa spoczywała w ramionach Michała, a zakrwawioną twarz obmywały łzy bruneta. Płakał cichutku, ocierając jego czoło. Gapi nie mieli litości mówiąc, że to wina Mariusza. Jechał szybko, wyprzedzał wszystkie samochody jak leci i do tego jeszcze nie zapiął pasów. Gdyby miał je na sobie, być może nie wyleciał by przez przednią szybę samochodu. Kawałki szkła rozcięły jego skroń, czoło i lewy policzek. Tylko Michał wiedział, że ten wypadek to jego wina. To jego zachowanie doprowadziło go do takiego stanu, że wsiadł do samochodu, nie zapiął pasów i jechał jak wariat. Kiedy przyjechała karetka, Michała zabrano na bok i pytano czy on brał udział w wypadku. Był w szoku, cały czas powtarzał tylko, że trzeba ratować Mariusza, bo on nie może umrzeć. Przetransportowano go do bydgoskiego szpitala, a Winiarski pojechał razem  z nimi. Trzymał Mariusza za rękę i płakał cicho. Już na miejscu zadzwonił do Marty i powiedział co się stało. Razem z rodzicami przyjechała do stolicy województwa kujawsko - pomorskiego kilka minut po 3 w nocy. On wtedy oddalił się i wyszedł na zewnątrz. Nie płakał cicho. Z jego gardła wydobył się potężny krzyk. Wpadł w jakiś szał, z całej siły kopał w stojący przy chodniku betonowy kosz. Nie zauważył nawet, gdy podeszła do niego Marta. Płakała. Chciała się do niego przytulić, ale on odtrącił ją. Nie chciał, by ktokolwiek teraz go pocieszał i mówił, że wszystko będzie dobrze. Szatynka nie dawała za wygraną i chciała wtulić się w plecy Michała, ale ten odwrócił się do niej ze złością.
-To moja wina! To przeze mnie twój brat teraz leże w tym szpitalu i walczy o życie.
-Misiek uspokój się, to nie jest twoja wina. To był wypadek…
-Ty nic nie wierz! Wiesz dlaczego on wsiadł do tego samochodu?! Bo zobaczył mnie w klubie z inną kobietą! Marta ja cię zdradziłem, on to widział! Zawsze byłaś dla niego najważniejsza i nie mógł znieść tego, że tak mogłem cię skrzywdzić. Nadal uważasz, że to nie moja wina?!- wyrzuty sumienia sprawiły, że bez ogródek przyznał się do tego, co zrobił. Jego słowa zabolały Martę. Teraz to on chciał ją przytulić, ale nie było mu to dane. W chwili gdy mogą stracić ukochanego brata i przyjaciela, tracą siebie. Po latach miłości, która zapowiadała się obiecująco i pozwalała myśleć o świetlanej przyszłości, jeden błąd przekreślił wszystko.

-Ej kotek co jest?- tleniona blondyna zauważa, że ruchy bioder Winiarskiego osłabły, a jego myśli znajdowały się zupełnie gdzie indziej. Od tamtej pory, kiedy Marta wykrzyczała mu, że go nienawidzi i nie chce znać, stał się innym człowiekiem. Miał chwile, gdy próbował wrócić na wcześniej obraną drogę, ale najczęściej wszystko kończyło się fiaskiem. Jedną z takich chwil, była znajomość z Dagmarą i późniejszy ślub. Nigdy by się na niego nie zdecydował gdyby nie fakt, że dziewczyna zaszła w ciążę. Czuł na sobie presję rodziców. Za plecami wszyscy szeptali, że w takiej sytuacji powinien pomyśleć o zalegalizowaniu ich związku. Uległ i dzień dnia tego żałuje. Nie dlatego, że Dagmara okazała się złą żoną. Brunetka jest aniołem na którego nie zasłużył. Dba o niego i sprawia, że po ciężkich i długich wyjazdach ich dom to miejsce, w którym najlepiej regeneruje siły i wraca do dyspozycji. Nie odpłaca jej pięknym za nadobne. Notoryczne zdrady i wymigiwanie się od domowych obowiązków to zapłata, jaką Dagmara dostaje za strzeżenie domowego ogniska.
-Przepraszam, ale chyba dziś nic z tego nie będzie. Odezwę się…- wychodzi z łazienki, lokalizując po drodze ciuchy. Lidka nie jest zła. Najwyraźniej rozumie, że każdy może mieć słabszy dzień. Ma pewność, że Winiarski jeszcze do niej wróci. Bo na pewno wróci. Na razie pojedzie do domu i będzie starał się być wzorowym mężem i ojcem. Miną trzy, może cztery dni i na telefonie blondynki wyświetli się SMS od niego z prośbą o rychłe spotkanie. Wtedy już nie będzie mowy o braku dyspozycji. Wtedy brunet pokaże, że zaspokajanie najskrytszych fantazji kobiet jest jego powołaniem. Za kierownicą terenowego samochodu zastanawiał się jaki obrazek zostanie w domu. Czy Oliwier będzie już spał? Czy Dagmara będzie już w sypialni czy może jeszcze ma na głowie jakieś obowiązki? Wolałby, by już oboje spali. Nie musiałby patrzeć w ich oczy i kłamać, że zakupy z Mariuszem nie należą do najłatwiejszych i dlatego się przeciągnęły. Włączył radio, trafiając akurat na sportowy serwis informacyjny. Zwiększył głośność, gdy redaktor wypowiedział nazwisko Wlazły.

Wiadomość z ostatniej chwili! Marta Wlazły, czołowa siatkarka polskiej reprezentacji i jedna z najlepszych zawodniczek na świecie, ma być gwiazdą zespołu, powstającego obok męskiej sekcji Skry Bełchatów. Jak udało się ustalić naszemu radiu Marta Wlazły ma być kapitanem zespołu i rozpocząć z animuszem wejście do najwyższej klasy siatkarskich rozgrywek. Podobno też życiowy partner siatkarki zamierza przedłużyć kontrakt ze śląską drużyną Jastrzębskiego Węgla.

Zacisnął mocniej dłonie na kierownicy. Nie wierzył, że wraca do Polski. Wraca najprawdopodobniej na stałe…


~*~
To może być najbardziej popie*rdolona historią jaką uda mi się napisać. To, co powyżej, to taki mały wstęp do niej. Nie zaczynam tego na dobre. Muszę skończyć chociażby jedno z opowiadań, które prowadzę obecnie. Wy za to będziecie miały więcej czasu na to by się zastanowić czy w ogóle chcecie brnąć ze mną w to dalej. Zachęcam do zapoznania się z bohaterami.
Liczę na opinie odnośnie tego początku. 
A no i chyba najważniejsze. Postanowiłam to opowiadanie zadedykować już na początku, bo kto wie czy doczekam końca:

*Martitta: za to, że miałam dzięki Tobie możliwość zapoznania się z Twoimi opowiadaniami na gadu-gadu, bo wysyłałaś mi sukcesywnie kolejne części. Za to Kruszynkę i Zbycha w twoim opowiadaniu i za rozmowy sprzyjające poprawie humoru. Pamiętaj, że Marta ma tylko twoje imię z sentymentu i w żaden sposób nie będę Cię z nią utożsamiać :D

*Melody: za wszystko i jeszcze więcej. Przede wszystkim za piękne nagłówki i to cudeńko powyżej, za wsparcie i za profesjonalizm, którym raczysz mnie każdego dnia. Za pielęgnowanie we mnie uczucia do Kadzia, którego tak mało teraz w sieci. Za Zbyszka na niepoukładanych, za Kaśkę i Alka i za Jurę. I za to, że dzięki Tobie rozwijam w sobie talent szpiegowski( by nie nazwać go plotkarskim), racząc cię co jakiś czas o nowinkami zza kulis :) Kocham Cię Melodyśku :*

*Czytelniczka: za coś innego w tym świecie, za realizm z najwyższej półki :)

*Tea: za Bąka, którego kocham w każdym Twoim wydaniu :)

*Shelby: za uzależniające opowiadanie o Zbyszku i Bartku i za wojnę Zbycha i Winiara o Sabinę. Za nasze rozmowy, za wsparcie i za obecność. Wiem, że jest Ci ciężko i dlatego jeszcze bardziej doceniam to, że starasz się znaleźć dla mnie czas. Jesteś wielka!

To opowiadanie miało być ostatnim napisanym przeze mnie i kto wie czy nim nie będzie, dlatego już teraz przyszedł czas na podziękowania dla osób, które są dla mnie wyjątkowe i ważne, bo w pewien sposób każda z nich kształtowała i kształtuje mnie jako bloggerkę.

Oddałam dziś honorowo krew i stąd to biadolenie. Idę i już nie smęcę.