sobota, 7 czerwca 2014

#3

#Spotkanie dwóch osobowości przypomina kontakt dwóch substancji chemicznych: jeżeli nastąpi jakakolwiek reakcja, obie ulegają zmianie.#

-Marta, powiedz coś!- nie mówi nic, a jej knykcie nabierają koloru kredy. Wrzuca walizkę Michała do bagażnika i bez słowa wsiada do samochodu. Liczyła na podróż u boku narzeczonego, a musi odwieźć do Bełchatowa swoją rywalkę, największego wroga. Piccinini umie zagrać jej na nosie, jak nikt potrafi wyprowadzić z równowagi. Miała nadzieję, że wraz z zakończeniem gry we Włoszech nie będzie musiała jej oglądać, ale pomyliła się. Nikt jej nie uprzedził, nikt nie powiedział, że znów będzie się musiała męczyć z nią w jednym zespole. Nie rozumiała decyzji Konrada, który doskonale wie o całej sytuacji, a mimo wszystko zdecydował się zatrudnić je obie w swoim zespole. Nie jest dzieckiem i wie, że nie może owinąć sobie świata wokół palca. Nikt jednak nie zabroni jej się złościć i gwałcić pedału odpowiedzialnego za ilość gazu.
-Chcesz nas zabić?! Kochanie nie miałem pojęcia, że ona będzie w Sofii, że będzie jechać do Polski. Ba! Skąd miałem wiedzieć, że będzie grała w Bełchatowie?- rozmawiają spokojnie, Francesca nic nie rozumie. W lusterku wstecznym Wlazły widzi na jej twarzy złośliwi uśmiech. Jej nerwy są dla niej pożywką. Nie może dać jej satysfakcji, nie pozwoli wejść sobie na głowę. Próbuje się wyciszyć, zwalniając pedał gazu. Michałowi jednak nie odpowiada choć wie, że nie zrobił nic złego. We Włoszech nie mogła mieć nawet cienia wątpliwości, że jego rodaczka jeszcze coś dla niego znaczy. Ona próbowała coś wskórać, chciała do niego wrócić, ale on się tym nie przejmował, nie widział możliwości powrotu.
-Przepraszam Michał. Wiesz po prostu jak ta kobieta na mnie działa. Kiedy pomyślę sobie, że będę z nią znowu grać w jednym zespole to mi nie dobrze. Pójdziemy dziś na jakieś piwo czy coś? Muszę się wyszumieć i w ten sposób rozładować nerwy. Piszesz się?- pierwszy uśmiech do narzeczonego po jego powrocie z Bułgarii. Z tych emocji nawet nie zdążyła mu pogratulować awansu na Igrzyska Olimpijskie. Wszystko postara się nadrobić wieczorem. Córkę odda pod opiekę dziadków. Zabierze brata i jego żonę. Od tak dawna nigdzie razem się nie bawili. Ostatni raz to chyba mieli okazję na ślubie Pauliny i Mariusza.
-No już dobrze, nie ma o czym mówić. A twój pomysł mi się podoba. Pojedziemy do naszego domu, potem odświeżę się u rodziców i możemy myśleć o zabawie. Kocham cię wiesz?- położył dłoń na jej kolonie, delikatnie ją zaciskając. Piccinini na tylnym siedzeniu głośno krząknęła. Marta nie byłaby sobą, gdyby nie zrobiłaby jej na złość. Trzymając mocno kierownicę odchyliła głowę i pocałowała szatyna w środek ust. Brakowało jej tego. Brakowało jej tych ust. Brakowało jej tych ramion, w których czuła się bezpiecznie jak nigdy. Może nie odczuwała nadmiernej satysfakcji w alkowie, ale przecież nie samym seksem żyje człowiek. Liczy się życie codzienne, a to u boku Michała zapowiada się na sielankę.
Wyrzuca Włoszkę pod Energię. Nie oczekuje podziękowań, sama też nie sili się na żadne miłe słowa. Kiedy jest pewna, że Francesca oddaliła się na bezpieczną odległość, odjeżdża z piskiem opon, zostawiając ją w osłupieniu. Z dala od niej Marta uspokaja się, na jej twarzy pojawia się nawet uśmiech. Droga do Wielunia nie zajmuje im dużo czasu. Fundamentu domu ukazują się im w całej okazałości. Łasko jest w siódmym niebie, gdy przekracza jego próg. Wydaje się jakby nie miał za sobą podróży samolotem. Świadomość tego, że stąpa się po domu marzeń jest silniejsza od zmęczenia i trudów podróży. Podchodzi do szefa ekipy remontowanej i o czymś zacięcie z nim dyskutuje.
-No panowie, ale umawialiśmy się na unigrunt z Atlasu. Nie chcę potem oglądać odpryśniętych łat na ścianach.- Marta patrzy na niego z podziwem. Zawsze walczy o swoje do samego końca. Przy nim ma pewność, że nic złego nie może się stać jej i ich córce.
-Misza chodź, daj panom spokojnie pracować. Pojedziemy do rodziców, weźmiesz prysznic i coś zjesz, a przede wszystkim zobaczysz się z córką.- na wzmiankę o Lence, Michał uśmiecha się. Zaprawy murarskie i farby schodzą na dalszy plan. Narzeczeni wychodzą z domu i wsiadają do auta, pożyczonego od Mariusza. Atakujący jest zmęczony. Co chwila mu się poziewa. Bije się po twarzy, by się rozbudzić, ale zupełnie bezskutecznie. Zanim dojechali do rodzinnego domu Wlazłych, Michał spał już w najlepsze mocnym snem. Szatynka nie wiedziała co zrobić. Nie miała serca go budzić, choć z drugiej strony nie chciała potem słuchać o problemach z plecami po niewygodnym spaniu. Wyszła z samochodu i podeszła od strony pasażera. Otworzyła drzwi i delikatnie pogłaskała narzeczonego po policzku, całując go w niego. Poruszył się nieznacznie z uśmiechem na twarzy. Ponawiała próby do skutku i w końcu za którymś razem Łasko niechętnie otworzył oczy. Nieprzytomny wysiadł samochodu, cudem utrzymując się na nogach. Gdy przekroczył próg zaprogramował sobie w głowie, że jak najszybciej musi się znaleźć się pod prysznicem, a potem w pokoju Marty.
-Padre!!!- w przedpokoju pojawiła się Lenka z okrzykiem radości. Rzuciła się na ojca zupełnie nieświadoma, że nie jest on w najlepiej formie. Michał nie zbył jej, choć wyraźnie walczył sam ze sobą.
-Mój aniołek!- postawił ją na ziemi i pocałował w czoło. Córka chciała mu opowiadać o tym co działo się w jej życiu podczas jego nieobecności, ale Łasko o mały włos nie zasnął, opierając głowę o futrynę.
-Idź się wyśpij tato, potem pogadamy.- szatyn uśmiecha się niemrawo i idzie w kierunku łazienki z zamiarem realizacji swoich planów. Teściowie są wniebowzięci, że Michał przyjechał już do Polski. Marta dzwoni do brata i umawia wieczorne wyjście. Lenka szykuje ojcu kanapki, które stawia obok łóżka w pokoju Marty. Wszystko jest tak, jak powinno być. Nikt już nie wraca do przeszłości, wszyscy z nadzieją patrzą w przyszłość.
~*~
Nie chce jechać do Bełchatowa bo wie, że czeka go tak konfrontacja z Martą. Zdaje sobie sprawę, że wiecznie nie uda mu się przed nią ukrywać, ale sam z własnej woli nie chce wracać do wspomnień. Nie teraz, gdy stara się odbudować swoje małżeństwo. Idzie mu całkiem nieźle. Stara się pomagać Dagmarze i spędzać z nią więcej czasu. Dziś właśnie chciał iść z nią do kina, a tu brunetka chce na siłę uszczęśliwić go spotkaniem w gronie przyjaciół.
-Nie chce mi się wierzyć, że odpuścisz spotkanie z Mariem.- w innej sytuacji pewnie cieszyłby się, że zobaczy się z przyjacielem, ale teraz? On, Marta i Mariusz mają wspólną przeszłość, o której na dobrą sprawę nie wiele osób ma pojęcie. Dagmara wie tylko tyle, że kiedyś mieli się ku sobie. Taką samą wiedzą dysponuje Paulina i Łasko. Żadnych szczegółów. 
-Daguś jestem zmęczony. Nie możemy zostać w domu i spędzić tego czasu tylko we dwoje?- za wiele tego czasu poświęcił kobietom, które nie były tego warte.
-Już obiecałam Pauli, że przyjedziemy. No nie daj się prosić, nie będziemy długo siedzieć, jeśli nie będzie ci się podobać.- Mariusz pewnie o niczym nie wie, bo sprawy w swoje ręce wzięła jego żona. On na pewno nie upierałby się tak przy tym, by razem z żoną pojawił się na tym spotkaniu. Nie odmówi jej, nie ma argumentów.
-No dobrze. Wezmę tylko prysznic i możemy jechać.- całuje przelotnie jej czoło, podnosząc się z kanapy. W drodze do łazienki dogląda jeszcze syna, głaszcząc jego głowę.
Szybki prysznic, higiena jamy ustnej i ułożenie fryzury. Wizyta przy szafie, wygrzebanie najlepszej czarnej koszuli w szare prążki i szarych, niezbyt obcisłych rurek. Spojrzenie w lustro. Łapie się na tym, że chce dobrze wyglądać, ale nie wie dokładnie dlaczego. Dla Dagmary? Ona przecież zanim szaleje, nawet jeśli ma na sobie rozciągnięty dres jeszcze z czasów gry w Trento. Nie stroi się przecież dla Mariusza i jego żony. Robi to z myślą o Marcie. Tylko co jej chce pokazać? Że straciła takiego faceta? Przecież to przez niego wszystko się rozpadło. Ona tylko ułożyła sobie życie u boku innego mężczyzny. A może to Michałowi chce pokazać, że nie może się z nim równać? Jasne, że może. Uroda to przecież kwestia gustu.
-Mój najprzystojniejszy mąż na świecie.- w sypialni pojawia się Dagmara. Staje za jego plecami i obejmuje go mocno. Uśmiecha się do odbicia w lustrze. Brunetka założyła czarne jeansy i bluzkę z baskinką. Włosy podpięła lekko do góry, dodając do tego delikatny makijaż i złote kolczyki. Te, które kupił jej ostatnio na rocznicę ślubu. Oni też nie mają się czego wstydzić. Są ładną parą, są dobranym małżeństwem.
-Moja najpiękniejsza żona świecie.- odwrócił się do niej i pocałował. Ostatnia szansa na to, by nie chciała jechać do Bełchatowa. Oddaje pocałunki, ale niezbyt długo.
-Jedziemy, bo będą na nas czekać.- całuje jego skroń i trzymając się za ręce oboje schodzą na dół. W drzwiach stoi już mama Dagi, która przyjechała na kilka dni, by odciążyć trochę małżeństwo i pozwolić im nacieszyć się sobą przed wyjazdem Winiarskiego na zgrupowanie.
-Bawcie się dobrze!- całuje ich policzki na odchodne i wypuszcza z domu. Michał wyjeżdża samochodem z garażu, Dagmara zajmuje miejsce pasażera. Włącza radia, by nastroić ich przed zabawą. Dobrze wie co ma włączyć. Jedna z piosenek Dżemu zawsze robi na nim wrażenie. Oboje w tym momencie myślą o tym samym. O dniu ich ślubu, o jego śpiewie. Wziął wtedy gitarę, usiadł z nią na środku sali i zaśpiewał jak najlepiej potrafił „Whiskey moja żono”. Było trochę śmiechu, ale ogólnie wszystkim się podobało. Kiedy urodził się Oliwier wydawało mu się, że złapał Pana Boga za nogi, że już rozprawił się z przeszłością. Potem było kilka chwil strachu, gdy z całą rodziną miał przeprowadzać się do Włoch. Bał się, że przeszłość powróci do niego, a on nie będzie umiał sobie z nią poradzić. Pierwsze spotkanie z rodziną Marty przyniosło mu odpowiedzieć, że do przeszłości nie ma powrotu. Zdał też sobie wtedy sprawę, że nie przestał jej kochać. Była w jego sercu, gdy kochał się z Dagmarą, gdy przysięgał jej miłość przed ołtarzem w gronie rodziny i przyjaciół. Wtedy nastąpił też dziwny przełom w jego życiu. Zaczął kierować się zupełnie innymi wartościami niż dotychczas. Nie biegł do domu jak na złamanie karku po każdym treningu, by jak najwięcej czasu spędzić z żoną i synkiem. Wychodził z kolegami na miasto, bawił się w przelotne flirty. Na ziemi włoskiej miał kilka romansów, kilka przypadkowych spotkań z kobietami w hotelowych pokojach.
-Jesteśmy na miejscu.-to Dagmara prowadziła samochód, on siedział z boku, wspominając przeszłość. Kiedy wysiedli z samochodu i kierowali się do jednego z bełchatowskich klubów, na parkingu pojawił się samochód Mariusza. Winiarscy byli przekonani, że to Wlazły z żoną podobnie jak oni, nie mogli wyrobić się wcześniej, choć mieli zdecydowanie bliżej. Nie można opisać zdziwienia, jakie wymalowało się na twarzy Michała, gdy od strony pasażera wysiadła Marta. Serce zabiło mu mocniej, a krzyżujące się spojrzenie przyprawiło go o wystąpienie zimnych potów na ciele. Chwycił dłoń Dagmary jakby w geście podkreślenia, że ułożył sobie życie podobnie jak Wlazły.
-Miło was widzieć.-Łasko zapoczątkowuje powitanie. Całuje policzek Dagi, a Winiarowi podaje rękę. Czas na nich. Muszą się do siebie zbliżyć na odległość, która do tej pory była im zakazana, choć wcześniej posuwali się znacznie dalej. Muszą musnąć swoimi ustami policzki, a najchętniej zrobiliby wszystko, byleby tylko do tego nie doszło. Skórę ratuje im Paulina, która zniecierpliwiona wyszła z klubu i nawołuje ich do wejścia.
-Witaj Marta…

-Witaj Michał…


~*~
Co tydzień chyba nie dam rady dodawać, bo zaczęłam pracować. Na trzy zmiany, więc jakiś czas na pewno znajdę, ale przez pierwszy czas będę się musiała przyzwyczaić do nowego tryby życia. Muszę też się przyzwyczaić do tego, że piszę, że mam porozpoczynane blogi, które muszę dokończyć, bo tak sobie założyłam, że wszystko zawsze doprowadzę do końca. Na razie mam takie zbiorcze notki pod postami na blogach, ale w przyszłości powinno się to zmienić. Wiem, że to uciążliwe dostać informację, że pojawiło się tyle nowości, ale postaram się to zmienić w najbliższym czasie. Pozdrawiam :*

Zapraszam też tutaj:
Szesnastka-->tutaj<klik>
XXIV-->tutaj<klik>
3-->tutaj<klik

czwartek, 22 maja 2014

#2

##Pamiętaj, że człowiek się zmienia, jednak jego przeszłość nigdy.##

Londyn już czeka na siatkarzy z południa Europy. Reprezentacja Włoch zdobyła kwalifikację olimpijską i razem z drużynami innych nacji będzie walczyć na Wyspach Brytyjskich o nieśmiertelność. Wszyscy zawodnicy włoskiej drużyny nie kryli zadowolenia z osiągniętego wyniku, choć to dopiero niewielki krok ku końcowemu rezultatowi jaki chcą tam osiągnąć. Z Bułgarii podopieczni Berutto mieli udać się na krótkie wakacje, by później wstawić się na zgrupowaniu już bezpośrednio przed rozpoczęciem Ligi Światowej. Te kilka dni to czas, który wszyscy poświęcą swoim rodzinom. Na pewno zrobi tak Michał Łasko. Po zakończonym meczu, jak tylko mógł najszybciej, zadzwonił do Marty i powiedział jej o wyniku. Nie krył satysfakcji, ale przede wszystkim szczęścia z powodu tych kilku dni, które spędzą wspólnie z córką. W autobusie jadącym w kierunki sofijskiego lotniska słuchać wzmianki o imprezie suto zakrapianej alkoholem z racji olimpijskiego awansu. Wszyscy raczej deklarują swoje przybycie. Jeden Michał stanowczo odmawia. On nie leci z całą drużyną do Rzymu. On wsiada w samolot, którym wyląduje na łódzkim lotnisku i spotka się z narzeczoną i córką.
-A nie mogłeś powiedzieć Marcie, by przyleciała do Włoch? Dzieciaka zostawiłaby dziadkom. Kto wie czy kiedykolwiek będzie jeszcze okazja, by spotkać się w takim gronie, skoro zamierzacie już na stałe zamieszkać w Polsce.- na wzmiankę o tym na twarzach kilku chłopaków pojawia się niezrozumienie. Dla nich to coś dziwnego, a dla Michała to szansa na szczęśliwą rodzinę w kraju, z którego pochodzi jego ukochana i w którym on sam się urodził.
-Przepraszam, ale to nie możliwe. Musimy się przez ten czas zająć naszym domem, by wprowadzić się do niego jeszcze na najbliższe bożonarodzeniowe święta.- tylko Christian z uznaniem klepie go po ramieniu. Reszta chłopaków już nie komentuje tego tematu, ubolewając jedynie nad nieobecnością Łasko na planowej imprezie. Nieodgadnioną minę ma Zaycev. Niby przysłuchuje się całej rozmowie, ale jest jakiś nieobecny, zapatrzony w szybę autobusu. Michał to wychwycił, bo przecież jest współtowarzyszem podróży.
-Co jest Ivan? Coś nie tak z Ash?
-Nie, wszystko w porządku. Przysłuchiwałem się waszej rozmowie i naprawdę szkoda mi, że nie będzie już was we Włoszech i raczej nie ma szans na to, byście się w nich pojawili na stale.- dokładnie żal, że nie będzie już Marty na miejscu. Niezręczna sytuacja, gdy ma się romans z narzeczoną kolegi z drużyny.
-No wiesz jak jest. Już wcześniej planowaliśmy przeprowadzkę do Polski, ale jakoś tak wszystko się przeciągało. Graliśmy oboje w Treviso, ale przecież kariera nie trwa wiecznie. Oboje chcieliśmy zmian i padło na to, że przeprowadzamy się do Polski. No, ale nie martw się, będziemy do was wpadać na wakacje.- na twarzy przyjmującego rosyjskiego pochodzenia pojawił się koślawy uśmiech. Nie chciał już tego słuchać, więc zmienił temat na przygotowania do Ligi Światowej i tak zleciała im droga na lotnisko. Tam wszyscy pożegnali się z Michałem, wpraszając się już na parapetówkę.
-Pozdrów Martę i Elenę. Powiedz jej, że ma się do mnie i do Mimi odzywać bo jak nie to się z nią policzymy inaczej.- Michał czuł się tak, jakby miał zamieszkać na biegunie północnym albo w Puszczy Amazońskiej. Uśmiechnął się pod nosem i odszedł w swoim kierunku. Na lotnisku podawali informację, że samolot do Łodzi z przesiadką w Słowacji właśnie pojawił się na pasie startowym i pasażerowie proszeni są o podejście do bramek. Wziął swój bagaż i podszedł do wskazanego miejsca. Kilka osób przednim stała jakaś znajoma mu postać. Nawet odwrócona tyłem wydawała mu się do kogoś podobna. Długie blond włosy lekko zakręcone przy końcach, śniada karnacja. Wzrost także nie był tu bez znaczenia.
-Francesca?- powiedział dość głośno. Na tyle głośno, że kobieta odwróciła się w jego kierunku z uśmiechem na ustach. Francesca Piccinini. Była dziewczyna i największy wróg jego narzeczonej. Nigdy tak dokładnie nie zrozumiał o co tak naprawdę im poszło, ale temat włoskiej siatkarki w ich mieszkaniu nie był poruszany, a jej imię i nazwisko zostało zamienione na bezosobową formę „Ta”.
-Miki?! Ty też do Polski?- jak to też? To ona też jedzie do Polski? W jakim celu? Jeśli tam leci, na pewno będzie wysiadać w Łodzi. Tam na Michała będzie czekać Marta, a Francesca nie omieszka, by zagrać jej na nosie. Awantura murowana, gdy te dwie panie spotkają się na lotnisku Władysława Reymonta.
-Tak. Jadę do Marty i Lenki. A ty po co tam jedziesz?
-Do Bełchatowa. Od przyszłego sezonu znów będę grać razem z Dolce. Cieszysz się?- dobrze, że już zdążył oddać swój bagaż, bo pewnikiem teraz wypadłby mu z ręki. Marta nic mu nie wspominała o tym, że Włoszka ma zagrać w klubie z Bełchatowa, a to znaczy, że nie ma o tym pojęcia. Miał nadzieję, że problemy z Francescą już do nich nie wrócą, ale los zagrał im na nosie. I co na to wszystko powie Marta?
~*~
Ostatnie dni wolności Michał spędzał w towarzystwie rodziny. Przed południem długi spacer do parku z synem, a po południu rodzinne zakupy w częstochowskiej galerii handlowej. Czuł się tak, jak na początku ich małżeństwa. Przed nimi kilka kroków szedł Olivier, a on z Dagmarą szli za rękę. Czuł na swoich plecach spojrzenia ludzi, często przesyconych zazdrością. Ta zewnętrzna strona ich życia rzeczywiście mogła kusić. Ona ładna, on przystojny. On dobrze zarabia, ona zajmuje się domem. Mają wspaniałego syna, który jest oczkiem w ich głowie. Na kilometr bije od nich miłość. Uśmiech na twarzy Dagmary zdradza wszystko. Jest szczęśliwa. Co jakiś czas całuje swojego męża w policzek, jako dowód swojego uczucia. To jest to, co bez trudu każdy może zobaczyć. Od środka jest już zupełnie inaczej. Cały dom na głowie Winiarskiej, nieobecność jej męża i jego wyobcowanie. Znika z domu, wraca późno. Wydaje mu się, że pieniędzmi czy pojedynczymi wypadami za miasto sprawi, że zrekompensuje rodzinie swoją bierność.
-Michaś a słyszałeś, że Marta już wróciła do Polski? Wczoraj dzwoniła do mnie Paula i mówiła, że niedługo zaczną się prace wykończeniowe w ich domu. Wiesz, malowanie ścian, instalowanie mebli w pokojach. Pamiętam jak jeszcze niedawno my tworzyliśmy nasze gniazdko.-wtula się w jego ramię, skłaniając siebie i Winiarskiego do refleksji. Mieszkają w nowym domu już od 3 lat. Mają dużych rozmiarów dom na obrzeżach Częstochowy. Dagmara pomyliła się mówiąc, że tworzyli gniazdko. Ona je stworzyła. On tylko zgadzał się na podstawiane przez nią modele płytek czy panel podłogowych. Od początku do końca to Dagmara trzymała rękę na pulsie i jeszcze potrafiła go przekonać, że on nie powinien sobie zaprzątać tym głowy, bo po ciężkiej kontuzji musi dojść do formy.
-Tak słyszałem, mówili w radio. Może pójdziemy na jakąś kawę i ciastko? Olo na pewno jest głodny.- żona z chęcią przystaje na tę propozycję, a syna nawet nie trzeba pytać o zdanie bo wiadomo, że skusi się na szklankę coli i ptysia z bitą śmietaną. Michał zrobił to wszystko po to, byleby tylko nie podejmować tematu Marty i jej powrotu do Polski. On osobiście sobie tego nie wyobraża. Dagmara wie, że kiedyś tworzyli parę, ale uznaje to za skończoną przeszłość, która nie ma prawa wrócić. Wlazły jest dla siatkarza przeszłością, ale powracającą. Rozstanie z nią zmieniło go jako człowieka. Stał się zupełnie inny, inaczej podchodzi do życia. Tą zmianą tłumaczy sobie liczne zdrady i wyskoki w bok. Przecież miłości nie ma, a obrączka na jego palcu świadczy nie mniej nie więcej tyle, że nie wraca do pustego domu, ma ugotowane, posprzątane, a wieczorem od czasu do czasu może jeszcze liczyć na małżeński seks.
-Wiesz tak się zastanawiam czy nie pojechać do Londynu z rodzicami, gdy będą Igrzyska. Wczoraj dzwoniła twoja mama i mówiła, że mają jeszcze kilka wolnych biletów i jeśli tylko się zdecyduję to mogę im towarzyszyć. Chciałbyś zobaczyć mnie na trybunach czy lepiej jak zostanę w domu i spróbuję wynająć to nasze mieszkanie na Lisińcu?- tak jest zawsze. To on ma podejmować decyzje, które są dla niego wygodne. Aż mu się czasem nie chce wierzyć, że kobieta może być zdolna aż do takich poświęceń. Jego poprzedni związek z Martą wyglądał zupełnie inaczej. Trudno mu było wywalczyć z Wlazły jakiś kompromis, a co dopiero ustępstwo w spornej kwestii. Z Dagmarą nie ma spięć, bo ona zupełnie zdaje się na Michała, robiąc wszystko pod niego i dla niego.
-Będzie mi miło, gdy będę mógł po skończonym meczu liczyć na buziaka od żony.- czy rzeczywiście tak to czuł? Nie, ale wiedział, że tak musi powiedzieć, by sprawić przyjemność Winiarskiej. Chociaż tyle może dla niej zrobić. Chociaż ostatnio próbuje też zaprzestać tych nocnych wyjść i przygód z przypadkowymi dziewczynami. Mariusz uświadomił mu, że kiedyś skończy się to tak, jak kilka lat temu w Bydgoszczy. Dagmara się dowie i odejdzie, zabierając ze sobą Oliviera. Tego by nie chciał. Ma ustabilizowane życie i mimo wszystko lubi do niego wracać. Kocha swojego syna i na pewno coś czuje do żony, bo inaczej nie byłby z nią już tyle lat.
-To zadzwonię wieczorem do mamy i powiem co i jak. Myślisz, że powinnam zaproponować to Pauli i Mańkowi? No wiesz, nie wiem czy on będzie chciał pojechać na Igrzyska w roli kibica?
-Nie mam pojęcia, ale spróbować możesz. Chociaż oni to może pojadą ze względu na Łasko.-ironiczna sytuacja. Dagmara źle nie reaguje na wzmianki o Marcie, włoski atakujący twierdzi, że lubi Michała, a on nie może sobie z tym poradzić. Mecze przeciwko niemu są dla Winiarskiego wyzwaniem nie tylko sportowym, ale przede wszystkim mentalnym. Za każdym razem musi odrzucać od siebie myśli, że to właśnie Łasko zajął jego miejsce, że to on pocieszył Martę. Przecież on pojechał do Włoch zaraz po wyjeździe szatynki, chcąc próbować ratować ten związek, ale ona nie była już tym zainteresowana. Nie chciała już przez niego cierpieć, choć zarzekał się i przysięgał, że już nigdy więcej jej nie zdradzi. Nie wie czy dotrzymałby słowa. Dagmarze obiecywał wierność przed ołtarzem, a nic z tego nie wyszło.
-A ja będę kibicował głośno, na całą halę!- Olivier nie mówi zbyt wyraźni z buzią pełną bitej śmietany, ale i tak jego zapewnienia rozlewają przyjemne ciepło wokół serca Michała. Najwierniejsi kibice, na dobre i na złe. Nie są z nim tylko gdy jest na fali, gdy swoją grą przechyla szalę zwycięstwa na korzyść reprezentowanej przez siebie drużyny. Przede wszystkim słodki całus od syna i bezpieczne ramiona żony liczą się wtedy, gdy coś nie wyszło, gdy nie skończyło się najważniejszego ataku, a kilka już takich Michał na swoim koncie ma, chociażby ten z tegorocznej Ligi Mistrzów. Wśród kibiców pojawiły się głosy, że mógł ten atak skończyć zdecydowanie pewniej, a nie zahaczając o blok z nadzieją, że sędzia to wychwycił. Nie wychwycił, a jego drużyna musiała przełknąć gorycz porażki. Dagmara zaraz po skończonym finale mówiła, że jeszcze się odkują, że drugie miejsce to nie jest koniec świata, a nieskończony atak mógł przytrafić się każdemu.
-Nie ruszaj się to wytrę ci buzię, mój ty prywatny kibicu.- żona podała mu higieniczną chusteczkę, którą obdarł usta i policzki syna, a na koniec pomierzwił jego włosy i ucałował w czubek głowy.
Po skończonych zakupach i posiłku pojechali do domu. Olivier zniknął w czeluściach wirtualnego świata gier, a małżeństwo miało chwilę czasu dla siebie. Michał nalał czerwonego wina do kieliszków, a Daga wsypała do półmiska orzeszki ziemne i ustawiła je na szklanej ławie przed telewizorem. Włączyli jakiś film, chyba romantyczną komedię. Nie dotrwali razem do końca. Głowa Dagmary bezwładnie opadła na ramię Michała. Zasnęła z uśmiechem na ustach. Nie zostawił jej na niewygodnej kanapie. Wyłączył telewizor i wziął na ręce. Niósł do sypialni, gdzie ułożył ją na ogromnym łóżku i przykrył kocem. Usiadł obok. Jego wzrok skupił się na ogromnej ślubnej fotografii wiszącej nad łóżkiem.<klik> Ona z głową na jego kolanach, a on z miłością patrzy na nią, jedną dłonią głaszcząc jej czoło, a drugą ujmuje jej dłoń. Przecież do tego można wrócić. To nie musi być tylko zdjęcie.


-Zmienię się Daguś  zobaczysz. Będzie tak, jak kiedyś…- nachylił się nad nią i pocałował w sam środek ust. Nieznacznie się poruszyła, ale nie obudziła się. Jest zmęczona, bo wszystko zostawił na jej głowie. Dziś chciał zrobić coś sam. Nie zamierzał budzić jej do robienia Olivierowi kolacji, do kąpania go czytania bajki w łóżku. Dziś to wszystko zrobi sam. Bo przecież jest ojcem, głową rodziny. To jest jego teraźniejszość i to na niej musi się skupić. Przeszłość nie ma już w tym momencie znaczenia. Tak samo jak Marta i ich związek…
~*~
Wróciłam, chyba na dobre... Z racji tego, że zdałam dziś maturę ustną z angielskiego to dodaję nowości prawie na wszystkich swoich blogach. Jeszcze nie wiem jak to będzie wyglądać jeśli chodzi o regularność. Chciałabym dodawać coś wszędzie raz na tydzień, ale nie wiem czy mi się uda :)
Zapraszam:
Piętnastka--->tutaj<klik>
XXIII--->tutaj<klik>
2--->tutaj<klik>

niedziela, 5 stycznia 2014

#1

##Choćbyśmy nie wiem, jak bardzo sobie dokuczali, 
Gdy przyjdzie niebezpieczeństwo jedno drugiego nie pozwoli skrzywdzić.
Dokuczać możemy sobie wzajemnie, ale inni nie mogą,
Bo nie kochają nas tak jak my siebie nawzajem...
I w tym tkwi nasza siła##

Wysoka szpilka i 189 centymetrów to nie jest najlepsze połączenie, ale od czasu do czasu Marta również chce poczuć się zmysłowo i kobieco. O 12 ma wstawić się w siedzibie klubu, by podpisać stosowne dokumenty i zobaczyć jaki zespół udało się skompletować Konradowi Piechockiemu. Letnie majowe słońce oświetla jej twarz. Naciągnięte na oczy okulary chronią przed jego nachalnymi promieniami. Maszerowała bełchatowskim chodnikiem ulicy Dąbrowskiego, zwracając na siebie uwagę przechodniów. Jest tu znana, ale nie dlatego, że jest siostrą Mariusza Wlazłego. Ona jest znana ze względu za swoje osiągnięcia w siatkówce. Medalistka ME z Chorwacji, zdobywczyni scudetto, pucharu Włoch i Ligi Mistrzyń. Na swoim koncie ma wiele nagród indywidualnych, a wśród nich wyróżnienie w postaci wzięcia w poczet 10 największych gwiazd światowej siatkówki ostatniej dekady.
-Można prosić o autograf?- tak wygląda jej życie od 10 lat. Nie stroni od kibiców bo wychodzi z założenia, że bez nich cała ta gra i kariera nie byłaby taka sama. Ona uwielbia wychodzić przy pełnej publiczności na boisko i sprawiać radość kibicom udanymi akcjami. Największą dumę odczuwa wtedy, gdy przywdziewa biało- czerwone barwy i śpiewając Mazurka Dąbrowskiego, reprezentuję ojczyzną na arenie międzynarodowej. Siatkówka klubowa nie daje aż takiego zastrzyku adrenaliny, chociaż zawsze Marta daje z siebie wszystko i żaden klub w którym grała, nie mógł być niezadowolony z jej usług.
-Jasne.- podpisuje kilka nadstawionych kartek i pozuje do zdjęć. Nie wymusza uśmiechu, bo wie jakie dla kibiców to ważne, że mogą zamienić z nią kilka słów czy zdobyć podpis. Nigdy nie uważała i nadal nie uważa się za kogoś ponad innych. Ktoś chce zrobić sobie z nią zdjęcie, ale i ona ma swoje autorytety.  Zostawiając grupę kibiców za swoimi plecami, weszła do hali „Energia” i wzrokiem omiotła hol. Mariusz mówił, że był remont i pozmieniały się trochę siedziby poszczególnych gabinetów. Ją interesowała tabliczka na drzwiach z napisem „Konrad Piechocki, prezes klubu”. Pamięta go jeszcze z czasów podstawówki, gdy uczył ją wychowania fizycznego i prawie siłą zmusił do tego, by rozpoczęła naukę w Spale. Liczył na to, że pociągnie za sobą brata. Nie pomylił się, bo oboje są absolwentami spalskiego SMS-u.
-Nareszcie! Witam na pokładzie!- ściska serdecznie wyciągniętą dłoń Konrada i siada na fotelu. Po prawej stronie widzi teczkę ze swoim nazwiskiem, a obok niej umowę, którą ma dziś podpisać. Nie musi sprawdzać czy wysokość kontraktu się zgadza bo wie, że Piechocki by jej nie oszukał. Wyciąga z torby wieczne pióro i wykonuje zamaszysty podpis w wyznaczonym miejscu. Piechocki zaraz po tym kładzie na biurku żółtą koszulkę, w której będzie teraz występować. Przerobiła już pełną gamę barw, a skończy w żółto-czarnym trykocie. Założyła sobie, że to będzie jej ostatnia przystań przed zakończeniem kariery. W tym roku zamierzała powiesić buty na kołku w reprezentacyjnej szatni. Nie czuła się już na siłach, by pomagać kadrze, ponieważ wcześniej dawała z siebie wszystko. Niektórzy zarzucili jej, że zrezygnowała przed ważnym turniejem kwalifikacyjnym do Igrzysk Olimpijskich, ale nie zwykła się takimi opiniami przejmować. Już nie musi nikomu niczego udowadniać, bo za jej umiejętnościami idą sukcesy i wyróżnienia indywidualne.
-Mariusz się pewnie ucieszy, że będzie miał swoją siostrę u boku.- czy się ucieszy? Nie mogła być tego pewna. W oczach innych uchodzili za wzorowe rodzeństwo, które się szanuje i jest gotowe skoczyć za sobą w ogień. Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna.
-Pewnie tak. Jeśli to wszystko to pozwolisz, że będę się zbierać, bo mam dziś jeszcze do załatwienia kilka spraw. Jest sporo zamieszania z tą przeprowadzką, a do tego jeszcze nie mogę liczyć na Michała, bo on jest w Bułgarii teraz…- kwalifikuje się do Igrzysk Olimpijskich. Kiedyś rozmawiali, że fajnie byłoby pojechać do Londynu wspólnie, ale Marta odpuściła. Chciała powoli zacząć przyzwyczajać się do świadomości, że siatkówka przestanie wyznaczać cykl jej życia i pojawią się obowiązki związane z rodziną. Rodzina to nie jest jej mocna strona. Nie może powiedzieć o sobie, że jest dobrą matką i narzeczoną. O ile matką stara się być, o tyle jako narzeczona zawiodła na całej myśli. Jej zdrady, których dopuszczała się razem z Zaycevem, ale też i innymi mężczyznami. Oscylowała w gronie przyjaciół Łasko. Do niego wracała po upojnych nocach z innymi, patrzyła w oczy i udawała, że wszystko jest w porządku. Teraz niby wszystko jest w porządku, a ona jest na najlepszej drodze, by zmienić swoje postępowanie. Jest daleko od Ivana. Jasno dał jej do zrozumienia, że Ash jest dla niego ważna i nie zamierza z niej rezygnować, bo jej obecność daje mu poczucie bezpieczeństwa, nie jest na chwilę, a na całe życie. Po takich słowach uświadomiła sobie, że była dla niego dziwką. Może nie taką z definicji, ale jednak. Łagodniej zabrzmi opcja „pani do towarzystwa”, ale znaczenie w sumie to samo…
Z Bełchatowa pojechała do Wielunia. Rodzinne miasto przywitało ją okropną pogodą, z lejącym z nieba deszczem i silnym wiatrem. Miała się pokazać mamie i jechać do domu, który razem z Michałem budowała w małym miasteczku na obrzeżach województwa łódzkiego. Pani Krystyna Wlazły stała pod parasolką na schodach do ich niewykończonego domu, pobudowanego w sąsiedztwie posiadłości jej bliźniaczego brata. Oboje wiedzieli, że mieszkanie po sąsiedzku nie jest najlepszym rozwiązaniem, ale ich partnerzy uznali, że to fantastyczne sprawa. Paulina nie wiedziała, że szatynka nie jest taka krystaliczna jak jej się wydaje, a już na pewno pojęcia nie miał o tym Łasko. Szatyn jest zapatrzono w nią i w ich córkę jak w obrazek. Kocha je obie miłością bezgraniczną i jest gotów zrobić wszystko, byle tylko obie były szczęśliwe.
-Córeczko!- radosny głos mamy rozbrzmiewa w jej uszach przyjemnym dźwiękiem. Jest szczęśliwa, że będzie mieszkać blisko rodziców. Z Wielunia wyjechała jako 16 latka, która miała podjąć naukę w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Spale. Zaraz po maturze wyjechała do Włoch i na dobre wraca dopiero teraz. Z bagażem doświadczeń, z milionem popełnionych błędów, ale i radosnych wspomnieć. Tam przecież urodziła się Elena. Pierwsze spacery po Treviso, pierwsze wspólne wypady z małą za miasto i te chwilowe przypływy uczucia, że cały świat leży u jej stóp, że wreszcie odnalazła swoje szczęście po rozstaniu z Winiarskim. Niestety przychodziły też chwile zwątpienia, razem z próbami nabrania wiatru w żagle. Taką odskocznią stały się dla niej spotkania z Zaycevem. Na początku podobało jej się to, że nie ma między nimi niepotrzebnych rozmów i złudnych nadziei. Sama dała się złapać we własną sieć. Nie zakochała się we Włochu, ale uzależniła od jego osoby. Mógł być jej tylko na kilka godzin w tygodniu, ale ważne, że był. Teraz już go nie będzie. Teraz będzie szczęśliwa rodzina razem z Miszą i „Lenką”. Mała pójdzie do szkoły w Bełchatowie, Łasko będzie grał w Jastrzębiu, a ona w Bełchatowie. Będą w rozjazdach, ale będą razem. Z dala od ponętnych spojrzeń Zayceva i zaginającej parol na Michała Piccinini. Paradoks tkwi w tym, że obawiając się romansu narzeczonego, Marta sama zaczęła zdradzać. Problem tkwi w tym, że Łasko do zdrady nie jest zdolny, a ona nie mogła tego przerwać.
-Tak się cieszę, że będę miała was już przy sobie. Mam nadzieję, że z Mariuszkiem naprawicie swoje relacje i będzie tak jak dawniej?- a jak było dawniej? Tak jak powinno być w bliźniaczym rodzeństwie. Byli gotowi wskoczyć za sobą w ogień. Kiedy to się zepsuło? Zaraz po tym jak na jaw wyszła zdrada Winiarskiego. Stała się nerwowa i niedostępna, a on nie potrafił do niej dotrzeć. Wyjazd do Włoch sprawił, że Marta oderwała się od polskiej rzeczywistości i nie chętnie do niej wracała. Nie kontaktowała się z rodziną zbyt często, nie korzystała z możliwości przyjazdów do ojczyzny. Nawet o ciąży najbliższą rodzinę poinformowała jako ostatnią. Mariusz miał i pewnie nadal ma o to do niej żal, choć nie mówi tego otwarcie.
-Nie martw się na zapas. Jestem pewna, że wyjaśnimy sobie wszystko z Mariuszem i będzie dobrze. Powiedz lepiej co z tą ekipą remontową. Chciałabym to załatwić jeszcze przed wizytą Miszy tutaj.- oboje założyli, że po szczęśliwych dla niego kwalifikacjach do Igrzysk, wykorzysta kilka dni wolnego na przyjazd do Polski i uporządkowaniu spraw związanych z budową domu. Z opowieści pani Krysi rękę na pulsie w tej sprawie trzyma Mariusz i to on pilnuje, by wszystko zostało zrealizowane zgodnie z wytycznymi planu oraz Marty i Michała. Na wzmiankę o wydatnej pomocy brata, na twarzy Wlazły zagościł delikatny uśmiech. Przypomniała sobie lata, w których wzajemnie kryli się przed rodzicami i pomagali sobie na każdym kroku.
-O wilku mowa.- Marta odwróciła się i na podjeździe dostrzegła samochód brata. Mariusz wysiadł ze swojego Audi Q5 i wysadził z fotelika Arka. Słodki blondynek rzucił się w szaleńczą pogoń w kierunku Marty. Dawno niewidziana ciocia nie była dla niego powodem obaw czy zawstydzenia się. Całą siłą swojego ciała dopadł do Wlazły, a ona porwała go w ramiona i mocno przytuliła. Ostatni raz w Wieluniu była właśnie z okazji jego pierwszych urodzin, bo jako chrzestnej nie wypadało jej nie przyjechać. Od tamtego czasu jej wizyty w Polsce związane były tylko i wyłącznie z reprezentacją i grą Łasko w Jastrzębskim Węglu.
-Przywiozłaś mi coś z Włoch ciociu?- jego bezpośrednie pytanie o upominki sprawiło, że na twarzach Marty, Mariusza i pani Krystyny zagościły szerokie uśmiechy.
-Pewnie, że coś ci przywiozłam.- ucałowała jego czoło i oddała Arka mamie. Wlazły seniorka zabrała wnuka i zniknęła z nim za murami domu Marty, by dać swoim dzieciom czas i możliwość na powitanie po latach.
-Cześć piękny.- tak witała go kiedyś, gdy wracał pierwszy z turniejów czy wyjazdów związanych z siatkówką. Nie wiedziała czy może się do niego przytulić, więc wyciągnęła w jego kierunku rękę. To Mariusz wykonał zdecydowanie odważniejszy gest, by przylgnął do niej całym ciałem, chłonąc jej obecność jak gąbka. W oczach szatynki zalśniły łzy, które z upływem czasu spływały rzęsiście po jej policzkach.
-Wiesz, że mam do ciebie cholerny żal o to, że zerwałaś ze mną kontakt i zachowywałaś się tak, jakbym przestał dla ciebie istnieć?- odsunął się od niej, dostrzegając łzy na jej twarzy. Skruszona kiwnęła głową.
-Mimo wszystko i tak jestem szczęśliwy, że już na stałe wróciłaś do Polski i będziemy robić wszystko, by nadrobić stracony czas. Witaj w domu aniołku!- w jego policzkach pojawiły się charakterystyczny podczas uśmiechu dołeczki. Otarł łzy z jej twarzy i znów mocno do siebie przytulił. Tak bardzo brakowało mu obecności siostry w jego życiu. Ostatnio więcej widział i słyszał w telewizji niż na żywo, ale to się miało teraz zmienić.
-Nie będziesz zły za to, że będziemy sąsiadami?
-No co ty. Wtedy powiedziałem to w złości, ale wcale tak nie myślę. To zajebista sprawa, że będziemy mieszkać obok siebie. Marta muszę ci powiedzieć coś na starcie, byś nie myślała, że robię coś przeciwko tobie…- zabrzmiało groźnie. Oboje weszli do budowanego domu, by uchronić się przed coraz mocniej padającym deszczem.
-Czy ma to coś wspólnego z Winiarskim?- to już nie jest Misiek, Michaś czy Winiar. Dla niej jest to już tylko Winiarski.
-Tak. Bo my nadal jesteśmy przyjaciółmi. Mama mi powiedziała jak on się o mnie martwił, gdy miałem ten wypadek. Nie chciałem go znać, ale szybko doszedłem do wniosku, że jest dla mnie jak brat i nie mogę tak łatwo z niego zrezygnować, mimo że skrzywdził moją ukochaną siostrzyczkę.- nie ma o to do niego żalu. Nawet bez jego słów wiedziała, że Mariusz wybaczył wszystko brunetowi. Cieszyła się mimo wszystkiego z takiego obrotu sprawy, bo jej brat odkąd pamięta miał problemy z nawiązywaniem nowych znajomości przez swoją nieufność i trochę inne spojrzenie na świat. Michał go polubił, Michał go zrozumiał, Michał go pokochał jak brata.

-Cieszę się. Naprawdę się cieszę i zupełnie mi to nie przeszkadza. Wiesz dobrze, że twoje szczęście jest dla mnie ważne. Chyba trochę dorosłam braciszku. Dorosłam na miarę bycia matką, wkrótce żoną, ale również córką i siostrą.- kolejny raz w przeciągu niewielkiej ilości czasu utonęła w objęciach brata. Z jej oczu popłynęły łzy. Może i dorosła, może i nie chce popełniać błędów, ale tych, które ma już na swoim koncie, nie da się przeskoczyć i nie da się o nich zapomnieć. 




~*~
A tak sobie pomyślałam, że nasze dziewczyny się kwalifikują do Mistrzostw Świata, a to opowiadanie ma coś wspólnego po części z żeńską siatkówką, więc dodaję 1. tutaj i liczę na Waszą obecność.